wtorek, 5 grudnia 2017

Wyjątkowe zamówienie

Jak zobaczyłam dzisiaj datę mojego ostatniego wpisu na blogu, to się za głowę złapałam. Wstyd mi po prostu. Nie wiem czy jeszcze ktokolwiek tu zajrzy, gdy coś napiszę ;)
Ale dla odmiany bardzo często pojawiam się teraz na FB, pokazując wciąż nowe uszytki, które wychodzą spod moich rąk.
No ale dzisiaj postanowiłam pochwalić się pracą, którą przyszło mi wykonać. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie klientka, z prośbą o wykonanie czegoś wyjątkowego na prezent na okrągłe urodziny jej mamy. Miał to być prezent od całej rodziny. Stwierdziłam, że chętnie  podejmę wyzwanie i zaczęłyśmy się zastanawiać, co to ma być. Po burzliwych dyskusjach klientki z pozostałą częścią jej rodziny, po omówieniu projektu ze mną, powstał prezent. Rodzice Pani Ani, czyli osoby, z którą wszystko uzgadniałam trzymają dużą poduszkę w kształcie serca, na której są wszyscy członkowie rodziny. Początkowo miała być sama mama, a tata również na sercu, ale zdecydowanie tak wygląda lepiej - rodzice razem a na sercu ich dzieci i wnuki.
No i się zaczęło. Mozolne wycinanie z filcu i zszywanie każdej części małych postaci. Zaczęłam od najmniejszego dziecka aby potem łatwiej było zachować mi proporcje. 

 
 
Gdy już 12 filcowych laleczek było gotowych, uszyłam serce, na którym podoszywałam poszczególne rodziny.


 A potem był najtrudniejszy etap, ponieważ trzeba było uszyć lale, które trzymają to serce. Pomogły wykroje znalezione w internecie. I tak po kilku zmianach udało mi się uszyć dwie postacie. Dosyć spore bo mają ponad 50 cm wysokości. Jak już lale były gotowe, zabrałam się za upodobnienie ich do rodziców klientki: kolor oczu, włosy, ubrania. Włosy zrobiłam z pasków filcu, mozolnie wycinanych i doszywanych po jednym kosmyku. Myślałam w pewnym momencie o użyciu kleju na ciepło. Pewnie byłoby o wiele szybciej, ale z racji tego, że jestem przeciwnikiem klejenia na gorąco jeżeli można coś przyszyć, no to zostałam przy szyciu. Oczy, usta, nos - wyhaftowane muliną. Jeansowe spodnie, sukienka, buciki - to moje dzieło, a koszula - ukradziona mojemu młodszemu dziecku i przerobiona, aby pasowała. Na szczęście mój syn nie protestował, bo koszulka i tak była już na niego za mała :).






 A efekt końcowy wygląda tak:


Ja jestem bardzo zadowolona. Klientka i jej rodzina również. Jubilatka z tego co wiem była bardzo zaskoczona i wzruszona niecodziennym prezentem.

2 komentarze: